Oglądając mecz Ligi Europy pomiędzy Glasgow Rangers a Bayerem 04 Leverkusen, rozgrywany 12 marca br. na wypełnionym po brzegi Ibrox Stadium naszła mnie myśl, podobnie jak zapewne wielu kibiców, że być może to ostatnie takie spotkanie w tym sezonie. Mecz rozgrywany przy niemal 50 tysięcznej widowni, zakończony wynikiem 3:1 dla gości z Niemiec, był jednocześnie spektaklem po którym opadająca kurtyna zawiesiła europejskie rozgrywki piłkarskie. Rozprzestrzeniająca się po świecie epidemia koronawirusa, bardzo dotkliwie uderzyła w świat sportu i trudno obecnie przewidzieć, jak długo potrwa przerwa spowodowana zaistniałą sytuacją.
Oczywiście w obliczu pandemii, gdy każdego dnia słyszymy o nowych przypadkach zarażeń wirusem, a co najgorsze o śmierci setek ludzi, sport schodzi na dalszy plan. W zastałej sytuacji walka o ludzkie życie i powrót do normalności, staje się wartością nadrzędną. Jednak dla wielu osób ściśle związanych ze sportem, bliżej nieokreślona przyszłość jawi się jako czas wielkiej niepewności i tęsknoty. Pisząc o ludziach związanych ze sportem, mam na myśli nie tylko osoby czynnie uprawiające którąś z dyscyplin, ale również dziennikarzy, organizatorów oraz kibiców, którzy w obecnej sytuacji stracili rytm swojego życia, definiowany przez sport.
W ostatnich tygodniach w obliczu pandemii wirusa COVID-19, światowy sport niemalże stanął w miejscu. Wraz z rozwojem zachorowań w poszczególnych krajach, niemal każdego dnia docierały do nas informacje o zawieszeniach sezonów ligowych, o odwoływaniu kolejnych turniejów. Sytuacja nabrała szczególnej powagi, gdy zapadły kluczowe decyzje dotyczące przesunięcia na 2021 rok Mistrzostw Europy w piłce nożnej, oraz na odroczeniu w czasie Letnich Igrzysk Olimpijskich. Na razie nie podano dokładnej daty rozegrania najważniejszej imprezy czterolecia, gdyż MKOL podobnie jak wszyscy, czeka na rozwój wypadków związanych z epidemią. Sytuacja na świecie rozwija się bardzo dynamicznie, dlatego trudno stwierdzić, kiedy możliwy będzie powrót na sportowe areny.
Warto przyjrzeć się natomiast sytuacji w poszczególnych dyscyplinach sportu. Zawieszenie rozgrywek piłkarskich, przykuwało w ostatnich dniach uwagę największej liczby osób, zarówno w Europie jak i na świecie. Obecnie na Starym Kontynencie, z wyjątkiem rywalizacji na Białorusi, swoich spotkań nie rozgrywa żadna liga. Na dzień dzisiejszy rozgrywki polskiej Ekstraklasy, 1 oraz 2 Ligi są zwieszone przynajmniej do 26 kwietnia, choć oczywiście nie wiadomo czy ta data okaże się ostateczna. O krok dalej poszli natomiast włodarze Polskiej Ligi Siatkówki, którzy zdecydowali o zakończeniu rozgrywek PlusLigi, bez przyznawania tytułu mistrza Polski. Podobnie postąpiły osoby zarządzające Polskim Związkiem Koszykówki, również decydując się na zakończenie sezonu 2019/2020, na wszystkich swoich szczeblach. Z dużym wyprzedzeniem przesunięto natomiast tenisowy turniej Roland Gaross. Paryskie zawody Wielkiego Szlema, pierwotnie zaplanowane na przełom maja i czerwca, zostały przełożone na jesień, a dokładniej na okres od 20 września do 4 października. Kryzysowa sytuacja dotknęła także królową motosportu, a więc Formułę 1. Mistrzostwa Świata F1 których rozpoczęcie planowane było na 15 marca w australijskim Melbourne, zostały wstrzymane przynajmniej do połowy czerwca. Warto również wspomnieć, że w związku z zaistniałą sytuacją, po raz pierwszy od 1954 roku, nie dobędzie się najbardziej prestiżowy wyścig F1 o Grand Prix Monaco.
Powyższe przykłady, choć są tylko wycinkiem globalnego sportu, dokładnie pokazują jednak to, z jak poważną sytuacją przyszło się nam zmierzyć. I choć w ostatnich dniach próżno w światowych mediach szukać dobrych wieści, jedno nagranie przykuło moją szczególną uwagę. Film o którym mowa, przedstawia niecodzienną sytuację, która miła miejsce w angielskim szpitalu, gdzie pracownicy chcąc okazać wsparcie lekarzom oraz pacjentom oddziału intensywnej terapii, przy przeszklonych drzwiach zaśpiewali „You’ll never walk alone”. Utwór na co dzień kojarzący się z kibicami FC Liverpool, na chwilę zmienił swoje miejsce. Ze stadionowych trybun przeniósł się na szpitalny korytarz, jednak jego przesłanie „nigdy nie będziesz szedł sam” pozostało niezmienne. Miejmy nadzieję, że w niedalekiej przyszłości, znów ujrzymy rozśpiewane Anfield Road po czerwonej stronie Liverpoolu, a my wszyscy wrócimy na sportowe areny nie inni, lecz silniejsi.