Relacja tekstowa
Kto by pomyślał, że tak szalone spotkanie pobudzi nas przed 23 gdy zapewne kilkoro z nas myślało już o śnie. Nic bardziej mylnego, zapewne autorzy tego show szybko nie zasnęli tej nocy, bo było co wspominać. Freshmed podejmował ProPoint Gliwice, zespoły, które się znają, które liga zdążyła już dawno zweryfikować, które dały nam nie raz świadectwo dużej klasy walczyły między sobą o niezwykle ważne 3 punkty. Omijając trochę zasłonę dymną, jaką była pierwsza połowa, przechodzimy do drugiej, która zaczyna się od stanu 1-1. Naprzemiennie zespoły strzelały sobie bramki, popisując się kilkoma zagraniami, które godne będą uwagi jeszcze nie raz. Byliśmy pazerni by doznać raz jeszcze tego kunsztu, z którego słyną oba zespoły i raz za razem nas nie zawodzili. Na szczególną uwagę zasługuje końcówka, gdy ProPoint Gliwice roztrwania przewagę z 2-4 na 4-4 i Freshmed przyzwyczaja się do myśli, że udało się tuż przed ostatnim gwizdkiem uratować cenny punkt. Chwila zastanowienia czy sędzia zezwoli jeszcze na ostatnią akcje meczu, czy może pozwoli się lekko zadowolić z remisu obu stronom. Decyzja padła na ostatnia akcję, piłkę meczową dla któregoś z nich, po tym jak ProPoint chwile temu wychodził z siebie nie wierząc jak można tak zepsuć przewagę strzela bramkę, która pozwala im na sam koniec wyjść jeszcze na prowadzenie. Eksplozja radości i dramat rywali, piękno sportu w pełnej krasie.
