Relacja tekstowa
Obie drużyny dzieli w tabeli kilka miejsc, jednak Voestalpine rozegrało dotychczas najwięcej spotkań ze wszystkich ligowców. Mimo to, z 6 zwycięstwami na koncie piastują fotel lidera. Doświadczona ekipa PwC potrafi grać z zespołami wyżej umiejscowionymi, więc spodziewaliśmy się równego meczu. I tak też było. Od początku obie drużyny tworzyły dużo sytuacji, jednak gracze w fioletowych strojach nie potrafili pokonać golkipera rywali, a czerwoni mieli rozregulowane celowniki, jednak szybko je nastawili, bowiem w 6 minucie padła bramka otwarcia autorstwa Mateusza Odoja. Chwilę później mieliśmy już 2:0 po trafieniu Wojciecha Walczysko. Podrażnieni zawodnicy Voestalpine ruszyli do przodu, i szybko wyrównali – dwa gole Marcina Golasza zamknęły pierwszą odsłonę przy stanie 2:2. Po zmianie stron obraz gry niewiele się zmienił. W 26 minucie po raz pierwszy w tym starciu na prowadzenie swoją ekipę wyprowadził Mateusz Bryk, po doskonałej indywidualnej akcji. Czerwoni po raz pierwszy w tym spotkaniu przegrywali, w dodatku czas nie działał na ich korzyść, więc musieli zacząć atakować. Zadawali coraz więcej strzałów, aż w końcu udało się wyrównać po trafieniu Krzysztofa Kruszewskiego, jednak ich radość długo nie trwała – znów trzeba było gonić wynik, bowiem Marcin Golasz skompletował hat-tricka na 5 minut przed końcem spotkania – w dodatku wyprowadził swój zespół na prowadzenie. PwC ponownie ruszyło do przodu, i znów z pomocą przyszedł Kruszewski, który po raz drugi wyrównał. Końcówka należała już do czerwonych, a dwukrotnie Marek Kozień wpisał się na listę strzelców po błędach golkipera Voestalpine. Ostatecznie mecz zakończył się przy stanie 6:4 dla PwC, którzy zgarniają komplet punktów.
