Relacja tekstowa
Dla obu drużyn było to trzecie bezpośrednie starcie. W dwóch poprzednich PKF wygrywał różnicą pięciu bramek, zatem nie może dziwić, że po raz kolejny sięgnął w tej rywalizacji po trzy oczka, choć zaskakiwać mogą trochę rozmiary zwycięstwa. W zeszłym sezonie, mimo porażki w bezpośredniej potyczce, wyżej w tabeli uplasowało się bowiem Zannini Poland, zdobywając na przestrzeni wiosennych zmagań jeden punkt więcej. Jak się okazało, PKF nie jest jednak wymarzonym rywalem dla tej ekipy. Gracze w niebieskich koszulkach już do przerwy prowadzili 5:0, choć początkowo nic nie zapowiadało łatwej przeprawy. Końcówka pierwszej połowy była jednak piorunująca w ich wykonaniu. PKF w przeciągu trzech minut zdobył… cztery bramki i w zasadzie przesądził losy meczu. Spora w tym zasługa Wojciecha Stawowego, który skompletował błyskawicznego hat-tricka jeszcze w pierwszej części meczu. Po przerwie obraz gry nie uległ zmianie. Zannini Poland choć miało swoje okazje do strzelenia choćby honorowej bramki, zakończyło spotkanie z zerowym dorobkiem, z kolei PKF jeszcze podwyższył prowadzenie, udowadniając, że akurat na tego rywala ma swój patent.
